Obudził go
alarm w telefonie. Zaspany przetarł oczy i przeciągnął się. Wstał z łóżka i
poszedł do szafy po świeży podkoszulek i spodnie od dresu. Ubrał się i poszedł
do kuchni. Sięgnął po wodę, która stała na szafce, odkręcił zakrętkę i na raz
wypił pół butelki. Spojrzał przez okno, na parkingu dostrzegł swoją sąsiadkę.
Uśmiechnięta za rękę prowadziła Antka, i żywo o czymś z nim rozmawiała. Patrzył
jak wiatr rozwiewa kosmyki jej włosów. A one odkrywają jej piękną twarz. Ona w
tym momencie podniosła swoją głowę do góry i wydawało mu się, że ich spojrzenia
się spotkały. Chciał jak najdłużej zatrzymać tę chwilę, jednak dziewczyna odwróciła
głowę i całą swoją uwagę skupiła na synu.
No i masz Penchev, na własne życzenie to
wszystko straciłeś. A tak właściwie, to co miałeś? Kilka jej uśmiechów, które
były warte wszystkiego. Kilka odruchowych dotknięć jej ciała, które w wyjątkowy
sposób reagowało na dotyk. Kilka jej ukradkowych spojrzeń, które były tak
nieśmiałe, że nie mogłeś w to uwierzyć. Więc właściwie, to nie miałeś nic, a
głupio czujesz jakbyś stracił miłość swojego życia.
- Ja
pieprze…- wyszeptał pod nosem.
Zakręcił
butelkę i odłożył ją na swoje miejsce. Poszedł po torbę na trening. Wyciągnął
przepocony strój, wrzucił do pralki i włożył czysty podkoszulek i spodenki.
Wrócił do
sypialni po telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Żadnych wiadomości i połączeń
nieodebranych. Włożył go do kieszeni spodni. Sięgnął po bluzę, którą przed snem
zostawił na podłodze.
Spojrzał na
pokój i doszedł do wniosku, że trzeba w końcu porządnie posprzątać mieszkanie.
Udał się do łazienki by załatwić potrzeby i był gotowy na kolejne humorki
trenera. Ostatnimi czasy wszystkim dawał mocno w kość. Igła snuł różne domysły
na ten temat. Jemu nie chciało się wierzyć w to, że wcześniej tak nie czepiał
się o wszystko.
Zabrał
torbę, ubrał swoje ukochane buty i był gotowy do wyjścia. Przypomniał sobie, że
nie zabrał słuchawek, więc się po nie
wrócił. Wygrzebał je z plecaka i był już teraz na pewno gotowy do drogi.
Opuścił
mieszkanie, zamykał drzwi na klucz, gdy
tęsknie spojrzał na drzwi swojej sąsiadki.
Wrócił do
niego dzień, w którym ją po raz pierwszy widział. Po ten cukier poszedł
specjalnie. W tedy nie przeszkadzało mu to, że dziewczyna ma dziecko.
Najzwyczajniej w świecie wmawiał sobie, że to nie jej, że może komuś pilnuje.
Nie brał w ogóle pod uwagę faktu, ze to może być jej dziecko.
Odwrócił
głowę, i dokończył przerwaną czynność. Zrobił trzy kroki i zatrzymał się przed
drzwiami numer 27. Już podniósł rękę żeby zapukać. Już centymetry dzieliły jego
dłoń od zimnego drewna. Zrezygnował.
Rozplątał słuchawki, wpiął je do telefonu i włożył do uszu. Na maksa pogłośnił
muzykę, tak aby jej dudnienie zabiło kłębiące się w jego głowie myśli. Zbiegł
po schodach.
Wyszedł na
ruchliwą ulicę. Postanowił, że tym razem pieszo uda się na hale. Szedł szybkim
krokiem. Po drodze potrącił swoją ręką nieuważnych przechodniów. Nie dbał o to.
Po 20
minutach był na hali. Do początku treningu pozostało mu kolejnych 20. W szatni
jeszcze nie było nikogo. Nawet dozorca podejrzliwie na niego patrzył. On król
spóźnień jest pierwszy na hali.
Otworzył
swoją szafkę. Wyciągnął z niej buty. Z torby wyrzucił strój do treningu. Zaczął
się rozbierać, kiedy do szatni wszedł Ignaczak.
- O! Siema
starty! Co ty taki przed czasem?
- Nawet
najlepsi spóźniacze czasem się nie spóźniają.- odparł kąśliwie na uwagę Igły.
- Ej, weź
wyluzuj! Jak chcesz pogadać, to możesz na mnie liczyć.
- Obejdzie
się bez. – wysyczał przez zaciśnięte zęby i sam nie wiedział dla czego, ale
chciał dać w twarz Igle. Może po prostu był on pierwszą osobą/ rzeczą na której
mógł wyładować swoje negatywne emocje.
- Człowieku,
przecież widzę, że się coś dzieje. I najzwyczajniej w świecie chce ci pomóc,
jak kumpel kumplowi.
- Nie Twój
interes, dobra? I lepiej zajmij się swoimi sprawami.
- Widzę, że
nie pogadamy. Rób jak uważasz. Jak coś to masz mój numer telefonu.
Gniewnie
spojrzał na chłopaka, ale już słowem się nie odezwał. Założył spodenki na tyłek, ubrał nakolanniki,
i buty treningowe. Wcześniejsze rzeczy wrzucił do szafki i ją zamknął. Poszedł
na halę.
Wyciągnął
piłkę z stojaka i zaczął nią walić z całej siły w ścianę. Z każdym kolejnym odbiciem czuł jakby jakiś
wewnętrzny ciężar go opuszczał. Mimo to do pełnej lekkości bardzo dużo mu
brakowało. Kolejna piłka- kolejne bezmyślne odbicie w ścianę. Po pomieszczeniu
rozchodził się odgłos pisku jogo butów na parkiecie oraz uderzeń piłki o
ścianę. Zrobiłem źle choć nic nie
zrobiłem.- myślał. I kolejne silne uderzenie. Do jego oczu napłynęła łza, którą skrycie uronił.
Przetarł dłonią mokry policzek. Nie będę
beczał jak baba. – i zabrał ostatnią piłkę, podrzucił do góry i wyskoczył
na jej spotkanie uderzając z taką siłą, o jakiej posiadanie sam siebie nie
posądzał. Piłka z impetem uderzyła o ścianę, a chłopak upadł na ziemię. Ze
zranionego wcześniej palca zaczęła mocno płynąć krew.
Nie zważając
na to, gdy zabrakło mu już sił opadł na ziemię i schował twarz w dłonie.
- Ej stary,
bo całe boisko upaprzesz krwią!- stał nad chłopakiem Igła, który stał z boku i
obserwował wyczyny Nikolaya.
- Co?-
podniósł głowę i wykrzywił twarz, ponieważ nie zrozumiał kolegi.
- Popatrz na
palec. – ponowił prośbę Ignaczak.
Chłopak
niechętnie rozprostował ręce i przyglądał się swoim dłonią. Dostrzegł, że jego
dłoń jest cała we krwi. I nie ma już na palcu wcześniejszego opatrunku.
- Cholera!-
krzyknął i wstał z miejsca.
- Chodź do
lekarza, niech cię opatrzy. Kowal się wścieknie.
Panowie
wyszli z hali i udali się do pokoju medyków. Pierwszy do pomieszczenia wszedł
Krzysiek.
- Cześć
chłopaki! Przyprowadziłem wam kalekę. – Wszedł głębiej do pomieszczenia i tym
samym za jego pleców wyłonił się Nikolay.
- Trening
się jeszcze nie zaczął a wy już ranni?- zażartował Andrzej.
- Wypadek
przy pracy nad obiadem. – stwierdził
Niko, i pokazał Jackowi swoją dłoń.
Ten na jej
widok zagwizdał.
- Masz
rozmach. – stwierdził Jacek. – Siadaj na
łóżku.
Nikolay
usiadł we wskazanym miejscu. Wyciągnął przed siebie zranioną dłoń. Jacek
sprawnie przemył ranę, a następnie zawinął palec.
- Powinno
się trzymać. I dzisiejszy trening masz lżejszy, aby palucha bardziej nie
uszkodzić.
- Jasne.
Dzięki. – uścisnął dłoń chłopak swojemu wybawcy.
- Nie ma za
co. Taka praca.
Wraz z
Krzyśkiem wyszli od lekarzy i w milczeniu udali się na trening. Przed samymi
drzwiami hali Nikolay chwycił Krzyśka za ramię i po powstrzymał przed wejściem.
- Twoja
propozycja pogadania dalej aktualna? – zapytał niemalże szeptem Niko.
- Tak.
- To po
treningu, pasuje Ci?
- Jesteśmy
umówieni.- i uścisnęli sobie dłonie.
Przeszli
przez wrota prowadzące do piekła. Istnego piekła.
Trener jak
nigdy, a może jak zawsze w ostatnim czasie krzyczał to na wszystkich to na
pojedynczych zawodników. Tym razem pod jego ostrzałem był Olieg Achrem. Trener Kowal wrzeszczał do ucha
chłopakowi:
-Czy to
takie trudne dla Ciebie żeby piłkę prosto odbić?!
Chłopak
zaprzeczył kręcąc głową. Bez dalszej dyskusji powrócił do przerwanego
ćwiczenia. I w tedy Kowal zauważył nowo przybyłych.
- O i są moi
ulubieńcy! Czy was już zasady nie obowiązują? Gdzie się plątacie jak jest
trening? Zaraz Wam wynagrodzę spóźnianie się. A na początek 20 karnych
kółek.
Bez słowa
sprzeciwu ruszyli przed siebie. Pot i krew lała się na treningu. Przecież nikt
nie mówił, że będzie łatwo.
Po ponad
dwóch godzinach morderczego wysiłku trener był łaskaw puścić chłopaków do
domów. Wychodząc z hali wyglądali jakby ruski czołg ich przejechał. Będąc w
szatni nie mieli sił na pogaduchy a co dopiero na żarty. Każdy w milczeniu
poszedł w swoją stronę.
Jak zawsze
ostatni z szatni wychodził Ignaczak a za nim wlókł się Penchev.
- Rozmowa
aktualna?- zapytał, chcąc się upewnić.
Igła pokiwał
głową na znak zgody. Wyszli z budynku i wsiedli do samochodu libero.
Przy
akompaniamencie radia jechali do domu przyjmującego. Igła zaparkował pod blokiem i udali się do
mieszkania.
- Napijesz
się czegoś?- zapytał kulturalnie swojego gościa Penchev, kiedy ściągnęli buty i
weszli do salonu.
-Aż tak źle
jest, że na trzeźwo tego nie ogarnę?- zażartował Igła, lecz mina kumpla szybko
dała mu odpowiedź. Lepiej nie igrać z ogniem. - Dobra ja już nic nie mówię. I
nie chcę nic do picia.
Chłopaki
usiedli w salonie na kanapie.
-No to ten…-
i popłynęła opowieść o tym wszystkim co się wydarzyło. Igła słuchał z uwagą
każdego wypowiadanego słowa.
- Jedyne co
mogę Ci poradzić to pogadaj z nią. Jeszcze tak naprawdę to nic się nie
wydarzyło. Ledwo się znacie. Ewidentnie ciągnie Cię do niej, tylko tu potrzeba
czasu i pracy nad relacją. Antek nie jest
winy, że jest na tym świecie. Z resztą wydaje mi się, że Cię polubił, i ty go
też. Więcej wiary.
- Dzięki. Przemyślę
sobie Twoje słowa.
- Pamiętaj,
że na każdego z drużyny zawsze możesz liczyć.
- Będę o tym
pamiętać.
-No to ja
już spadam, bo się żonka zacznie o mnie martwić.
- W takim
razie nie trzymam Cię już dłużej. Dzięki jeszcze raz za rozmowę.
- Nie ma za
co. I do jutra.
Igła opuścił
mieszkanie, a Nikolay został sam ze swoimi myślami i porządkiem do zrobienia,
który wcześniej obiecał sobie.
---------------------Jak zauważyliście rozdział pisany z perspektywy Nikolaya. W sumie to nie wiem, co mam o nim napisać, bo nie jest zły, ale zawsze mógł by być lepszy...
Komentujcie!!
Dziękuję za 30 łapek na fb !
Ci, których jeszcze nie ma to zpraszam! Klik
Nowy rodział za tydzień 16.05
Ps. A i matura nie była taka straszna jak rok temu :)
Marcyśka
Rozdział świetny;) Ciekawe co postanowi Nico. Czekam z niecierpliwością na następny :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozdział super. Mam nadzieję że Nico przemyśli to i dojdzie do wniosku że zależy mu na Juli i chce z nia być. Czekam kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! Mam nadzieję, że Nico przemyśli to wszystko i poczuje coś do Juliii. Już nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Bardzo dobrze że Nico ma wsparcie w Krzyśku. Jestem ciekawa dlaczego trener tak
OdpowiedzUsuńwyżywa się na chłopakach. xD
Mam nadzieję, że bułgar posłucha przyjaciela i porozmawia szczerze z sąsiadką. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie proste odbudowanie relacji tych dwoje, ale mam przeczucie że Im się to uda. ;)
Pozdrawiam ;**
Serdecznie zapraszam na 17 na:
OdpowiedzUsuńhttp://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
w którym wyjaśni się co takiego zastał Wojtek i w jakie kłopoty znów wplata się Zuza.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że zajrzysz ;**
Piękny *.*
OdpowiedzUsuńTylko niech ten Niko się zepnie i zacznie walczyć, bo jest o co! / Klaudia.