piątek, 29 maja 2015

10

I don't wanna steal your freedom
I don't wanna change your mind 
I don't have to make you love me
I just want to take your time! 

I don't wanna wreck your Friday 
I ain't gunna waste my lies 
I don't have to take your heart 
I just wanna take your time! 

Sam Hunt- Take your time 

Rozsiadła się wygodnie na kanapie. 
- Napijesz się czegoś? – wyłonił się z kuchni Nikolay. – Mam dobre wino, sok pomarańczowy, kawa, herbata, woda…- wyliczał.
- Woda wystarczy.
- A gazowana czy nie?
- Nikooo, obojętne mi to. 
- Dobra.
Po chwili  wyszedł z kuchni, a w ręku trzymał szklankę z wodą dla Julki. 
- Dzięki.- zabrała i uśmiechnęła się do chłopaka. 
Nikolay powrócił do kuchni. 
- No to co robimy na kolacje?- zapytał chłopca. 
- Nie wiem.- wzruszył ramionami.- Frytki?
- Chyba mama się nie zgodzi. 
- To  może naleśniki? Albo wiem! Pizze! Proszę, zróbmy pizze! 
- No dobra. 
Wyciągnęli wszystkie potrzebne składniki.  Nikolay zauważył, że brakuje im drożdży do zrobienia ciasta. 
- Ja pójdę do sklepu, a Ty ani słowa mamie, co robimy na kolację. Dobra?
Antek pokiwał głową na znak zgody. Przybili sobie „piatkę”.
- Idę do sklepu, chcesz coś?- zapytał Julkę.
-Nie, a po co idziesz?
- Tajemnica. – puścił oczko dziewczynie
- Nie wnikam. 
Antek przyszedł do Julki i usiadł jej na kolanach. 
-Synku, powiesz mi, co robicie z Nikolayem na kolację?
-Nie. Obiecałem mu, że Ci nie powiem. Włącz bajkę.
Julia przełączyła kanał na prośbę swojego syna. Rozczochrała mu włosy i złożyła pocałunek na policzku syna. Ten ramieniem próbował ją odtrącić.
-Już nie wypada, by mama całowała swojego synka?
-Mamo, ja bajkę oglądam. 
- Dobrze, dobrze. Już Ci nie przeszkadzam.
Po 15 minutach Nikolay był z powrotem w domu.
- Antek, chodź idziemy ręce umyć i idziemy gotować. 
Chłopiec zeskoczył z kolan matki i pobiegł do Pencheva.
Umyli dłonie i poszli do kuchni. Niko kroił dodatki, a Antoni go bacznie obserwował. Następnie wyciągnął miskę i z pomocą Antka wsypał do niej mąkę, rozpuszczone drożdże, i olej. Włączył piekarnik i zabrał się za ugniatanie ciasta. 
Gdy ciasto było gotowe zabrał się za rozwałkowywanie go. Ułożył na brytfance i wraz z Antkiem zaczęli rozkładać dodatki. 
Kiedy skończyli włożyli do piekarnika. Brudne naczynia Niko włożył do zmywarki. 
Umyli ręce i czekali aż się pizza upiecze. 
- Może jednak napijesz się wina?- zapytał Nikolay Julkę, gdy usiadł obok niej na kanapie. 
- Chcesz mnie upić?- popatrzyła na chłopaka i uśmiechnęła się do niego.
- No może trochę… - odwzajemnił uśmiech. 
- To trochę poproszę. 
Chłopak wstał z miejsca i poszedł do kuchni. Wyciągnął z szafki dwa kieliszki i wino. Nalał po trochu do każdego. I zaniósł jeden dziewczynie.
Piekarnik zaczął pikać, dając znać, że pizza gotowa. Nikolay wyciągnął ją i pokroił na kawałki. Wyciągnął talerze i nałożył każdemu po kawałku. Resztę włożył z powrotem do piekarnika. 
- Chodźcie jeść!- zawołał swoich gości Nikolay. 
Antek przybiegł do pomieszczenia, a za raz za nim weszła Julka. 
-O, pizza. Dawno nie jadłam dobrej. – powiedziała na widok dania Julka.
- Mam nadzieję, że ta okaże się dobra. – stwierdził uśmiechnięty Penchev.
- Soczku! Soczku!- domagał się Antoni.
Julka usiadła przy stole, a Nikolay nalał soku Antkowi do szklanki. 
W milczeniu zjedli posiłek. Nikolay od czas do czasu pomagał Antkowi przy jedzeniu. 
Gdy wszystkie kawałki znikły z brytfanki, Julka rzekła:
- Całkiem dobra ta pizza Ci wyszła. 
-Tylko tyle?- dopytywał zawiedziony Niko.
- Dla mnie była najlepsza pod słońcem!- odparł Antek.
- Przynajmniej jeden zadowolony.
- Cóż, muszę stwierdzić, że Antek niestety ma rację. – powiedziała z uśmiechem Julka. 
- Dziewczyno, czy ty chcesz, żebym tu z niezadowolenia padł trupem? 
- Kurczę, muszę rozważyć Twoją propozycję. 
-Ejj, no! 
-No co!
-No nic!
-No właśnie!- przekabacali się Niko z Julą.
Antoni zdążył w tym czasie pobiec przed telewizor i rozłożyć się wygodnie na kanapie. 
Julka wstała z miejsca i z pustym kieliszkiem poszła nalać sobie wina. Nikolay pozbierał talerze i włożył je do zmywarki. Po czym także nalał sobie wina.
Obydwoje z uśmiechem na twarzy weszli do salonu.
- Antek, weź się przesuń.- powiedziała do niego jego mama. 
Chłopiec niechętnie usiadł normalnie na kanapie. 
- Niko, pobawisz się ze mną?- spojrzał błagalnie na chłopaka mały. 
-  Przyniosę Wam zabawki. – wstała z miejsca Julka i poszła po zabawki syna.
Panowie kończyli oglądanie bajki, kiedy z siatką zabawek wróciła Julka. 
Antek od razu zabrał się za układanie torów. Przy tym Nikolay i Julka mu pomagali. 
Później ścigali się pociągami po torach, a jeszcze później zwiedzali na niby pociągami cały świat. 
Po pewnym czasie zmęczony Antek usnął pomiędzy zabawkami. 
- Późno już. Musimy  iść.- powiedziała Julka, kiedy zorientowała się, że już po 22.
- Proszę, nie.- powiedział błagalnie Nikolay i chwycił za dłoń Julkę- przez Antka nie mieliśmy czasu porozmawiać, a widzę, że coś Cię męczy. 
- Wydaje Ci się.- próbowała go zbyć.
- Jednak myślę, że coś Cię dręczy. Chodź usiądziemy i porozmawiamy- próbował ją namówić.
- Kiedy naprawdę wszystko jest w porządku.
- Julka… 
Dziewczyna usiadła na kanapie. Wzięła głęboki wdech i popatrzyła Nikoalyowi w oczy. Ujrzała w nich troskę. 
- No co mam Ci powiedzieć? Że mój były mnie szantażuje, że mój syn Cię wielbi, a ja nie wiem co dalej. 
- Ale jak to Twój były?
-No normalnie. Ubzdurał sobie, że z Antkiem do niego wrócimy, a jak nie to odbierze mi prawa rodzicielskie. Powiedz mi co mam robić? 
Nikolay przytulił dziewczynę. Ona początkowo opierała się temu, jednak po chwili ciepło bijące od ciała Nikolaya sprawiło, że przylgnęła do niego. I poczuła się, tak jak nie czuła się już dawno. Po prostu bezpiecznie. 
- Myślę, żebyś mu się nie dała zastraszyć. A ten były to…
-Biologiczny ojciec małego. Zostawił nas, gdy się dowiedział, że będzie ojcem. Teraz nie wiem po co wrócił. 
- Ale dupek… - chłopak niedowierzając pokręcił głową. Sięgnął dłonią po butelkę wina, która stała obok Julki. Coś go podkusiło by zacząć całować pierw w szyję, a następnie po policzku by dotrzeć do ust dziewczyny. Julka nie protestowała.
- Mogę?- zapytał. Julkę, a ta kiwnięciem głowy dała zgodę. 
Zaczęli  się całować. Pierw delikatnie badając się nawzajem, by później bardziej namiętnie, zachłannie. Julka włożyła swoje dłonie w włosy Nikolaya i masowała jego głowę. Dłonie Niko błądziły po plecach Julki. W pewnym momencie chłopak leżał ciałem na Julce. 
Kiedy się od siebie oderwali Julka zapytała: 
- Nikolay jak ty sobie to wyobrażasz?- patrzyła na jego piękną twarz z zachwytem. 
- Normalnie- odparł jak gdyby nigdy nic. I pocałował ją w czoło. 
- Ale ja mam dziecko…
-Dziecko to nie choroba. Uwielbiam Antka, on też mnie lubi. Tylko brakuje mi Twojej zgody.
- A masz świadomość na co się piszesz? 
- Tak. 
Zaczęli się jeszcze raz namiętnie całować. Ściągając z siebie kolejne części ubrań. 
-Czekaj. – zatrzymała chłopaka, który chciał ściągnąć z niej stanik.
- Co jest?
- Antek. 
Wstali z kanapy. Nikolay podniósł Antka z ziemi i położył na kanapie. Julka ściągnęła mu spodnie. Niko przyniósł koc i poduszkę. Dziewczyna położyła pod głowę chłopca poduszkę, i przykryła go kocem.
Od nowa zaczęli się całować. Niko podniósł Julkę na ręce i zaniósł do sypialni. Tam kończyli to zaczęli na kanapie. A Antek w tym czasie smacznie spał. 
------------------------------------------------
Mam nadzieję, że taki rozwój sytuacji bardzo przypadnie wam do gustu! 
Czytasz=komentujesz=motywujesz!! 
A teraz, uwaga apel! Dziewczyny, proszę zostawić mi Mateusza Bieńka!!!! Tak, biorę go sobie za męża! I przysięgam śledzić jego karierę sportową!! 
Pod ostatnim postem padło pytanie, dlaczego tak rzadko są dodawane rozdziały. Otóż będąc na studiach mam mniej czasu niż Wy w szkole. Teraz z resztą zbliża się wielkimi krokami (co bardzo mnie przeraża) sesja! To i tak dobrze, że rozdziały w ogóle są! ☺ 
Także do następnego, który będzie za tydzień w sobotę 6.06.
Zapraszam na fb: https://www.facebook.com/marcyska02 i do obserwowania bloga ☺
Ps. #goPoland <3 

Marcyśka 

sobota, 23 maja 2015

9

Julia

Ostatnich kilka dni minęło całkiem dobrze. Chociaż nie wszystko było, takie jak by chciała aby było. Dzień powrotu do pracy, był dość nietypowy,  dziwny. Miała nadzieję, że Paweł da sobie spokój, ale była w dość dużym błędzie. 
Po kilkunastu minutach po otwarciu lokalu wszedł Paweł, i  jakby nigdy nic zamówił kawę. Na stoliku rozłożył laptop i tak siedział kilka godzin. Ta sama sytuacja powtarzał się przez ostatnie kilka dni. W końcu wczoraj gdy miał już wychodzić zaczepił Julkę.
- Możemy pogadać?- zapytał, ale z jego ust brzmiało to jak rozkaz. Dziewczyna zatrzymała się w osłupieniu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Spojrzeniem napotkała Anię, która przerwała wycieranie szklanek i z zaciekawieniem spojrzała na pracownicę. Uśmiechnęła się pokrzepiająco, a Julia obróciła się i spojrzała na chłopaka. 
- A my mamy ze sobą o czymś do porozmawiania?- zapytał na tyle spokojnie, na ile jej spokój wewnętrzny pozwalał.
- No tak. Ja nie zamierzam rezygnować ze swoich planów. Chcę, żebyś to miała na uwadze. 
- Jakich planów?- zapytała szczerze zdziwiona. Miała świadomość, że po Pawle można się spodziewać wszystkiego, ale nie tego, co właśnie usłyszy;
- Zamierzam odebrać Ci prawa rodzicielskie jeśli nie wrócisz do mnie. – groźnie wbił palec 
w przedramię dziewczyny, popychając ją tym samym do tyłu. Julia wzięła dłoń Pawła i zrzuciła 
z swojego ciała.
- Weź wybij sobie te głupoty z głowy najlepiej kilofem! A mi i mojemu dziecku daj święty spokój! Ty dla nas nie istniejesz! Zapamiętaj sobie to raz na zawsze! 
- Jeszcze pożałujesz swojej decyzji! I radzę przemyśl ją dobrze, bo inaczej urządzę Ci z życia istne piekło.
- Ty mi grozisz? – zapytała niedowierzając zachowaniu chłopaka. Teraz zrozumiała co jej matka miała na myśli, że jej błędem życiowym jest wiązanie się z Pawłem.
-Nie maleńka, ja tylko ostrzegam. Do zobaczenia. 
Chłopak zabrał ze stolika swoje rzeczy i pewnym krokiem wyszedł z kawiarni. 
Julia upadła na krzesło i pustym wzrokiem patrzyła jak Paweł wychodzi. Kompletnie go nie rozumiała, i czuła, że Paweł jest w stanie swoją groźbę wcielić w życie. 
Po chwili do dziewczyny podeszła Ania. Podała jej szklankę wody.
- Proszę, napij się. 
- Dziękuję. 
- To ten Twój były? Paweł, jak dobrze pamiętam?
-Taak. Daj mi 5 minut i wracam do pracy. 
- Jakbyś chciała pogadać to daj znać. 
- Dzięki. 
I po chwili dziewczyny wróciły do normalnego rytmu pracy. Julia nie skorzystała z oferty rozmowy z Anią, uznając, że tak będzie po prostu lepiej.  
 Z Nikolayem tradycyjnie widywali się rano w windzie. W tedy z reguły wymieniali między sobą kilka zdań. Kilka krotnie na życzenie Antoniego Penchev ich odwiedził. Mały powoli się przyzwyczajał do niego, a ona czuła, że ich więź robi się niebezpiecznie mocna. Spowodowane to jest tym, że mały jest w takim wieku, że potrzebuje ojca. 
Dziś jest sobota, a popołudniu ma zostać rozegrany mecz otwarcia pomiędzy Sovią 
a Politechniką. 
Antoni od samego rana biegał po domu i co chwila pytał, kiedy pójdą na halę oglądać mecz. W końcu po obiedzie nastąpiła godzina zero i Antoni ubrany w koszulkę z numerem Pencheva  niemalże biegł na halę. Julia cieszyła się taki zaangażowaniem syna w sport. Sama dawno temu grała w siatkówkę w szkolnej drużynie, a gdy miała czas chodziła na mecze jej ukochanej Resovii. 
Drogę na halę pokonali spacerując rzeszowskimi ulicami. Chłopiec cały czas opowiadał mamie o siatkówce. Opowiedział jej jak był na treningu, gdy ona leżała w szpitalu, o tym jak trener męczył chłopaków. Zastanawiał się głośno, czy sam byłby w stanie wytrzymać. 
Po półgodzinnym spacerze dotarli na halę. Przeszli przez bramki i znaleźli swoje miejsce na trybunie. Zasiedli na swoich miejscach i w tym samym czasie na boisko weszli Resoviacy, by zacząć się rozgrzewać przed meczem. 
- Mami, wujek Niko tam idzie! Mogę mu iść życzyć powodzenia?- zapytał chłopiec. Julia słysząc określenie wujek zamarła na chwilę, ale nie dała tego poznać po sobie chłopcu. I jej największe obawy się spełniają. 
- Pójdziemy razem. 
Wstali z miejsca i ruszyli na dół trybuny. Mieli szczęście, ponieważ Niko stał najbliżej barierek.
- Niko! Niko! – krzyczał z całych sił chłopiec. Jakimś cudem udało mu się przekrzyczeć rozgrzewający gardła klub kibica. Nikolay obrócił się i spojrzał na przybyłych. Podszedł do nich. 
- Powodzenia! Masz dostać statuetkę! – gadał nakręcony Antoni. 
- Zobaczę co da się zrobić smyku. Trzymaj mocno kciuki. – przykucnął i poczochrał mu włosy.
- Powodzenia!- dołączyła się Julia. Nikolay wstał i popatrzył w oczy dziewczynie. Biła od nich radość, ale coś blokowało ten pełen błysk. – Nachyl się.- chłopak spełnił prośbę dziewczyny. A ta na policzku chłopaka złożyła delikatny pocałunek- To na szczęście. 
Uradowany Nikolay wyszczerzył się do dziewczyny. W tym momencie obiecał sobie, że jeśli wejdzie na boisko to zagra na dwieście procent swoich możliwości. 
- Teraz na pewno się uda. Idę już, bo trener woła. 
Chłopak udał się do reszty drużyny a Julia i Antek wrócili na swoje miejsca. 
Oglądali rozgrzewkę i razem z klubem kibica zagrzewali gardła. 
W końcu nastał moment, w którym zostali wywoływani zawodnicy na boisko. 
-…Rafał Buszek, Piotr Nowakowski, Nikolay Penchev… 
Antek uradowany tym faktem skakał z radości na siedzeniu. 
Mecz przebiegał po myśli Resovi, chociaż nie można odmówić woli walki podopiecznym Bednaruka. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Rzeszowian. Cała hala szalała z radości, choć to dopiero początek sezonu. 
- MVP spotkania zostaje Nikolay Penchev!!!- wszyscy na hali bili brawo, a zawodnicy z drużyny klepali po plecach chłopaka. 
On podszedł odebrać statuetkę. Zabrał mikrofon od wręczającego i powiedział:
- Chciałbym tą nagrodę oddać jednemu panu, który kazał mi ją dziś zdobyć. Antoni, zapraszam! 
Chłopiec zdezorientowany popatrzył na matkę. Julia także była zdziwiona zachowaniem sąsiada. Po kilku sekundach wstali z miejsca i zeszli na parkiet. Antek pobiegł odebrać nagrodę. Ludzie byli pod rażeniem zachowania Nikolaya, ale okazując radość bili brawo. 
- Dziękuję! Wiedziałem, że Ci się uda.- Nikolay zabrał chłopca na ręce a ten się do niego przytulił i wyszeptał mu do ucha. 
- Grałem dla ciebie. 
- A dlaczego? 
- Bo Cię lubię. I masz moją koszulkę na sobie. 
Kilku fotografów zdążyło zrobić zdjęcia tej trójce. Nikolay postawił chłopca z powrotem na nogach.  
- Zaczekajcie na mnie!- tylko tyle zdążył powiedzieć chłopak, bo został porwany przez kolegów, po to by wykonać ćwiczenia „pomeczowe”. Nie miał pewności, czy dziewczyna go usłyszała, i czy w ogóle ma ochotę na czekanie na niego.
Antek wracając na swoje miejsce z nabożną czcią patrzył na statuetkę. Oglądał ją z każdej strony. 
Mijani ludzi uśmiechali się do Julki. Ona starała się odwzajemniać ten gest.
- Chodź, idziemy już do domu. 
- Ale Niko powiedział, że mamy na niego poczekać. 
- Kiedy tak mówił?
- No teraz. 
No to siadaj na miejsce, poczekamy na niego. 
Po ćwiczeniach zawodnicy byli wolni. Jednak ilość fanek głodnych autografów i zdjęć stale rosła. Najliczniejszą grupę zebrał Penchev, który w idealny sposób zadebiutował na parkietach Plus Ligi. Do tego został poproszony o udzielenie kilku krótkich wywiadów. Co chwila rozglądał się po hali za sąsiadką i jej synem. Mimo, że był wysoki, to tłum ludzi uniemożliwiało mu zobaczenie jej. 
Po niecałej godzinie mógł iść do szatni wziąć odprężającą kąpiel. Nigdzie nie widział dziewczyny z synem. Dlatego jego ruchy były wolniejsze od chodu żółwia. 
Wracając przez park do domu ujrzał ją siedzącą na ławce. Antoni w tym czasie zjeżdżał na zjeżdżalni. 
- Niko! Niko!- kiedy go zobaczył chłopiec zaczął za nim krzyczeć. Ten nie miał wyjścia i musiał się pobawić z chłopcem. 
Dziewczyna podniosła głowę znad telefonu i zobaczyła jak zadowoleni biegają po placu zabaw Nikolay i Antek. Uśmiechnęła się pod nosem na ten widok. Z resztą nie pierwszy już raz. 
Po kilkunastu minutach wszyscy udali się z powrotem do domu. Gdy wysiedli z windy Nikolay powiedział: 
- Zapraszam do siebie na kolację. 
- Ale nie będziemy Cię kłopocić. – protestowała Julia.
- To żaden kłopot. Ja jadłem u Ciebie, to ty teraz możesz zjeść u mnie. 
- Noooo Mami! Zgódź się! Prosimy!- i w tym starciu Julka już była bez szans. 
- Niech Wam będzie. Ale jak mnie otrujesz to pożałujesz. – pogroziła mu palcem dziewczyna. 
- Będę się starał, żeby tak nie było. 
Weszli do mieszkania siatkarza. 
- Rozgość się. A ja z Antkiem idziemy gotować. 
- Jak coś, to krzyczcie. 
- Tak jest.- Nikolay zasalutował, a Antoni popatrzył na chłopaka i po chwili także wykonał ten gest. 
Chłopcy poszli do kuchni, a Julka usiadła na kanapie przed telewizorem. Była bardzo ciekawa tego wieczoru. Miała nadzieję, że choć trochę się odstresuje i na moment zapomni o groźbie swojego byłego. 

-------------------------------
Takie coś się urodziło. :D Tak, wiem to było do przewidzenia, że Nikolay dostanie nagrodę MVP, ale niech będzie i tak trochę na tym blogu ;) 
Zachęcam WSZYSTKICH do komentowania! Zalogowanych i niezalogowanych w bloggerze! 
Zapraszam na moja stronę na fb:
Nowy rozdział za tydzień: 30.05 

Marcyśka 


    

piątek, 15 maja 2015

8

Nie wyobrażasz sobie jak dziś wdzięczny Ci jestem,
Że nie skreśliłaś mnie od tak,
Że dałaś mi przestrzeń.
I tak mi wstyd zgubiłem rytm
Jakby werbel grał pod włos
Zrobiłem źle i zwijam się w kłębek
Kłębek...

Lecz ja, tak ja,
Ja Ci wszystko jeszcze wynagrodzę, 
Bo ja, tak ja 
Skoczę z Tobą na najgłębszą wodę,
Bo ja, tak ja
Ja za Tobą pójdę w wielki ogień,
Bo ja, tak ja
Tej miłości więcej nie zagłodzę!

Mówili, nie ma żadnych szans
Mówili, co umarło raz 
Już nigdy nie odrodzi się
Nadzieja nie umiera.... 
Nadzieja- Tabb & Sound&Grace 

Julia

Dzień minął jej bez zbędnych rewelacji. No może po za jedną chwilą. Wracała z Antkiem do domu, spojrzała w okna swojego bloku. W jednym z nich dostrzegła stojącego siatkarza. Zamarła na kilka sekund, po czym szybko odwróciła wzrok. Czuła się jak małe dziecko przyłapane na „kradzieży” słodyczy z pojemnika.
Właśnie kroiła pomidora na sałatkę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Odłożyła nóż na blat, wytarła ręce w ścierkę i poszła otworzyć drzwi.
Po drugiej stronie stał Nikolay. W ręku trzymał papierową torbę. Nie uśmiechał się tak jak zawsze. Co prawda miał podniesione kąciku ust ku górze, jednak to nie był ten uśmiech.  Z jego oczu bił smutek.
Dziewczyna spojrzała wyczekująco na chłopaka. Ten pierwszy się odezwał, i mówił niemal szeptem.
- Cześć. Chciałbym oddać zabawki i rzeczy Antoniego.
- Cześć. Dzięki za fatygę.- wyciągnęła dłoń, by odebrać od chłopaka przyniesione rzeczy. Ich dłonie przypadkiem się dotknęły, i poczuli przepływający prąd.  
- Nie ma za co. I… Korzystając z okazji  chciałbym Cię przeprosić. Wiem, to wszystko nie tak miało być. Po prostu się wystraszyłem. Myślałem, że to będzie łatwiejsze…- spuścił głowę.
- Niko, prawda jest taka, że zawaliłeś na całej linii. Dziecko to nie zabawka, którą można przekładać z kąta w kąt, a jak ci się znudzi to wyrzucić.
- Wiem. Przepraszam. – popatrzyli sobie w oczy. Utonęli we własnych spojrzeniach.
- Przeprosiny przyjęte.- wyciągnęła przed siebie dłoń, którą delikatnie uścisnął Niko. Poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele.
I w tedy do pokoju wparował Antek. Na widok siatkarza pobiegł w kierunku drzwi.
- Niko! Chodź się zemną pobawić!- zaczął ciągnąc go za rękaw.
- Mogę? – zapytał niepewnie Julii, która pokiwała głową na znak zgody.
Ściągnął buty i szedł z Antkiem w głąb domu.
Dziewczyna wróciła do przerwanej czynności. Kroiła kolejne składniki a do jej głowy napłynęła myśl, że tak mogłoby być codziennie.
Martwił ją powrót Pawła, lecz miała nadzieję, że incydent w szpitalu był pierwszy i ostatni. „Uczucie” już dawno wygasło. Z resztą nigdy wcześniej żaden chłopak nie działał tak na nią jak Nikolay.      
W szklanej misce wymieszała wszystkie składniki. Wyciągnęła talerze z szafki i położyła na stole. Tak samo zrobiła z sztućcami, i szklankami na sok.
Gdy wszystko było już gotowe poszła zawołać chłopaków. Weszła do pokoju syna. Na podłodze były poukładane tory. Niko wraz z Antkiem leżeli i bawili się pociągami. Wydawali przy tym różne odgłosy naśladujące pracę maszyny. Julia przystanęła na chwilę i obserwowała chłopaków. Ile by dała, by każdy wieczór tak wyglądał…
- Chodźcie jeść.
Antek wstał i pobiegł do kuchni.
- Ty też chodź jeść.
- Ale…
-Nie ma żadnego ale.
Chłopak posłusznie udał się za dziewczyną.
Usiedli do stołu. W milczeniu zjedli posiłek.
- Mamo, możemy się jeszcze z Niko pobawić? - podszedł Antek do Juli i błagalnie na nią spojrzał.
- Tak, ale chwilkę, bo za niedługo idziesz do kompania.
Malec pokiwał twierdząco głową.
- Chodź.- i ciągnął za rękę Pencheva.
- Za raz do Ciebie przyjdę.
Chłopiec poszedł do swojego pokoju.
- Pomóc ci?- zapytał Nikolay Julii, która sprzątała naczynia po kolacji.
- Nie trzeba. – popatrzyła na niego i uśmiechnęła się delikatnie.
- To idę jeszcze na chwilę do małego.
- Jasne.
Dziewczyna sprzątała po kolacji. Kiedy skończyła poszła po Antka, aby go wykąpać. Chłopiec w ogóle tym faktem nie był zachwycony. Przy licznych jękach i protestach szedł do łazienki.
Dziewczyna usiadła na toalecie i zaczęła rozbierać małego, kiedy on wypalił z pytaniem:
- Mami, może mnie Niko umyć?
- Synu nie przesadzaj. Nie wystarczy Ci,  że się z tobą bawił?
- Nie! Mami, proszę. – tak zrobił tą swoją minę, po której ciężko mu jest odmówić.
- Myślę, że to już przesada. On też ma swoje obowiązki i wystarczy na dziś tego dobrego.
- Ale dla mnie to nie problem.- wszedł po pomieszczenia i szczerze się uśmiechnął.
- No widzisz mami! – cieszył się młody.
- Ja z wami zwariuję. Ale niech tak będzie.
- Dziękuję.- pocałował Antek Julię w policzek.  
Dziewczyna nalała wody do wanny i zostawiła samych chłopaków. Włączyła telewizor i zaczęła oglądać pierwszy z brzegu serial.
Po 30 minutach Antoni ubrany w piżamę wyszedł z łazienki. Za nim szedł o dziwo suchy Nikolay.
- Mamo, siedź. Idę z Nikolayem spać. – dziewczyna zmarszczyła brwi, ale słowem się nie odezwała.
Przełączyła program na swój ulubiony serial.
Po kwadransie Nikolay wyszedł z pokoju Antka i przystanął obok Julii.
-Smacznie śpi.- oznajmił chłopak- Idę do siebie. Dziękuję za pyszną kolację.- uśmiechnął się delikatnie.
- Dziękuję Ci za pomoc.- dziewczyna wstała z miejsca i odprowadziła gościa do drzwi. 
- Dobranoc.- Nikolay pochylił się i złożył delikatny pocałunek na policzku Julii. Dziewczyna zamarła, a po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Chłopak bojąc się reakcji niemalże wybiegł z mieszkania sąsiadki. 
Julia jeszcze chwilę stała w bezruchu. Dotknęła miejsca gdzie kilka sekund temu były usta Pencheva. Uśmiechnęła się sama do siebie. 
Zamknęła drzwi i wróciłą do oglądania telewizji. Później poszła się wykąpać i spać. 

Nikolay

Nikolay debilu, teraz to na pewno Cię będzie chcieć. Chociaż nie krzyczła, nie biła... To jakiś plus. Mimo, że tak mało o niej wiesz, to coś Cię do niej ciągnie. Chciałbyś być co dzień obok niej... Oj Penchev, Penchev... ! Z takimi myślami mierzył się całą noc chłopak. 

-------------------------------------------------
Co myślicie, o pisaniu tak jak przy pierwszym opowiadaniu fragmentów tekstów piosenek?

Czytasz=Komentujesz=Motywujesz!!  
Zapraszam na moją stronę na fb :) klik
I kolejny rozdział za tydzień 23.05. 

sobota, 9 maja 2015

7

Obudził go alarm w telefonie. Zaspany przetarł oczy i przeciągnął się. Wstał z łóżka i poszedł do szafy po świeży podkoszulek i spodnie od dresu. Ubrał się i poszedł do kuchni. Sięgnął po wodę, która stała na szafce, odkręcił zakrętkę i na raz wypił pół butelki. Spojrzał przez okno, na parkingu dostrzegł swoją sąsiadkę. Uśmiechnięta za rękę prowadziła Antka, i żywo o czymś z nim rozmawiała. Patrzył jak wiatr rozwiewa kosmyki jej włosów. A one odkrywają jej piękną twarz. Ona w tym momencie podniosła swoją głowę do góry i wydawało mu się, że ich spojrzenia się spotkały. Chciał jak najdłużej zatrzymać tę chwilę, jednak dziewczyna odwróciła głowę i całą swoją uwagę skupiła na synu.

No i masz Penchev, na własne życzenie to wszystko straciłeś. A tak właściwie, to co miałeś? Kilka jej uśmiechów, które były warte wszystkiego. Kilka odruchowych dotknięć jej ciała, które w wyjątkowy sposób reagowało na dotyk. Kilka jej ukradkowych spojrzeń, które były tak nieśmiałe, że nie mogłeś w to uwierzyć. Więc właściwie, to nie miałeś nic, a głupio czujesz jakbyś stracił miłość swojego życia.

- Ja pieprze…- wyszeptał pod nosem.
Zakręcił butelkę i odłożył ją na swoje miejsce. Poszedł po torbę na trening. Wyciągnął przepocony strój, wrzucił do pralki i włożył czysty podkoszulek i spodenki.
Wrócił do sypialni po telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Żadnych wiadomości i połączeń nieodebranych. Włożył go do kieszeni spodni. Sięgnął po bluzę, którą przed snem zostawił na podłodze.
Spojrzał na pokój i doszedł do wniosku, że trzeba w końcu porządnie posprzątać mieszkanie. Udał się do łazienki by załatwić potrzeby i był gotowy na kolejne humorki trenera. Ostatnimi czasy wszystkim dawał mocno w kość. Igła snuł różne domysły na ten temat. Jemu nie chciało się wierzyć w to, że wcześniej tak nie czepiał się o wszystko.
Zabrał torbę, ubrał swoje ukochane buty i był gotowy do wyjścia. Przypomniał sobie, że nie zabrał słuchawek, więc  się po nie wrócił. Wygrzebał je z plecaka i był już teraz na pewno gotowy do drogi.
Opuścił mieszkanie, zamykał drzwi na  klucz, gdy tęsknie spojrzał na drzwi swojej sąsiadki.
Wrócił do niego dzień, w którym ją po raz pierwszy widział. Po ten cukier poszedł specjalnie. W tedy nie przeszkadzało mu to, że dziewczyna ma dziecko. Najzwyczajniej w świecie wmawiał sobie, że to nie jej, że może komuś pilnuje. Nie brał w ogóle pod uwagę faktu, ze to może być jej dziecko.
Odwrócił głowę, i dokończył przerwaną czynność. Zrobił trzy kroki i zatrzymał się przed drzwiami numer 27. Już podniósł rękę żeby zapukać. Już centymetry dzieliły jego dłoń od zimnego drewna.  Zrezygnował. Rozplątał słuchawki, wpiął je do telefonu i włożył do uszu. Na maksa pogłośnił muzykę, tak aby jej dudnienie zabiło kłębiące się w jego głowie myśli. Zbiegł po schodach.
Wyszedł na ruchliwą ulicę. Postanowił, że tym razem pieszo uda się na hale. Szedł szybkim krokiem. Po drodze potrącił swoją ręką nieuważnych przechodniów. Nie dbał o to.
Po 20 minutach był na hali. Do początku treningu pozostało mu kolejnych 20. W szatni jeszcze nie było nikogo. Nawet dozorca podejrzliwie na niego patrzył. On król spóźnień jest pierwszy na hali.
Otworzył swoją szafkę. Wyciągnął z niej buty. Z torby wyrzucił strój do treningu. Zaczął się rozbierać, kiedy do szatni wszedł Ignaczak.
- O! Siema starty! Co ty taki przed czasem?
- Nawet najlepsi spóźniacze czasem się nie spóźniają.- odparł kąśliwie na uwagę Igły.
- Ej, weź wyluzuj! Jak chcesz pogadać, to możesz na mnie liczyć.
- Obejdzie się bez. – wysyczał przez zaciśnięte zęby i sam nie wiedział dla czego, ale chciał dać w twarz Igle. Może po prostu był on pierwszą osobą/ rzeczą na której mógł wyładować swoje negatywne emocje.
- Człowieku, przecież widzę, że się coś dzieje. I najzwyczajniej w świecie chce ci pomóc, jak kumpel kumplowi.
- Nie Twój interes, dobra? I lepiej zajmij się swoimi sprawami.
- Widzę, że nie pogadamy. Rób jak uważasz. Jak coś to masz mój numer telefonu.
Gniewnie spojrzał na chłopaka, ale już słowem się nie odezwał.  Założył spodenki na tyłek, ubrał nakolanniki, i buty treningowe. Wcześniejsze rzeczy wrzucił do szafki i ją zamknął. Poszedł na halę.
Wyciągnął piłkę z stojaka i zaczął nią walić z całej siły w ścianę.  Z każdym kolejnym odbiciem czuł jakby jakiś wewnętrzny ciężar go opuszczał. Mimo to do pełnej lekkości bardzo dużo mu brakowało. Kolejna piłka- kolejne bezmyślne odbicie w ścianę. Po pomieszczeniu rozchodził się odgłos pisku jogo butów na parkiecie oraz uderzeń piłki o ścianę. Zrobiłem źle choć nic nie zrobiłem.- myślał. I kolejne silne uderzenie. Do  jego oczu napłynęła łza, którą skrycie uronił. Przetarł dłonią mokry policzek. Nie będę beczał jak baba. – i zabrał ostatnią piłkę, podrzucił do góry i wyskoczył na jej spotkanie uderzając z taką siłą, o jakiej posiadanie sam siebie nie posądzał. Piłka z impetem uderzyła o ścianę, a chłopak upadł na ziemię. Ze zranionego wcześniej palca zaczęła mocno płynąć krew.   
Nie zważając na to, gdy zabrakło mu już sił opadł na ziemię i schował twarz w dłonie.
- Ej stary, bo całe boisko upaprzesz krwią!- stał nad chłopakiem Igła, który stał z boku i obserwował wyczyny Nikolaya.
- Co?- podniósł głowę i wykrzywił twarz, ponieważ nie zrozumiał kolegi.
- Popatrz na palec. – ponowił prośbę Ignaczak.
Chłopak niechętnie rozprostował ręce i przyglądał się swoim dłonią. Dostrzegł, że jego dłoń jest cała we krwi. I nie ma już na palcu wcześniejszego opatrunku.
- Cholera!- krzyknął i wstał z miejsca.
- Chodź do lekarza, niech cię opatrzy. Kowal się wścieknie.
Panowie wyszli z hali i udali się do pokoju medyków. Pierwszy do pomieszczenia wszedł Krzysiek.
- Cześć chłopaki! Przyprowadziłem wam kalekę. – Wszedł głębiej do pomieszczenia i tym samym za jego pleców wyłonił się Nikolay.
- Trening się jeszcze nie zaczął a wy już ranni?- zażartował Andrzej.
- Wypadek przy pracy nad obiadem. – stwierdził  Niko, i pokazał Jackowi swoją dłoń.
Ten na jej widok zagwizdał.
- Masz rozmach. – stwierdził  Jacek. – Siadaj na łóżku.
Nikolay usiadł we wskazanym miejscu. Wyciągnął przed siebie zranioną dłoń. Jacek sprawnie przemył ranę, a następnie zawinął palec.
- Powinno się trzymać. I dzisiejszy trening masz lżejszy, aby palucha bardziej nie uszkodzić.
- Jasne. Dzięki. – uścisnął dłoń chłopak swojemu wybawcy.
- Nie ma za co. Taka praca.
Wraz z Krzyśkiem wyszli od lekarzy i w milczeniu udali się na trening. Przed samymi drzwiami hali Nikolay chwycił Krzyśka za ramię i po powstrzymał przed wejściem.
- Twoja propozycja pogadania dalej aktualna? – zapytał niemalże szeptem Niko.
- Tak.
- To po treningu, pasuje Ci?
- Jesteśmy umówieni.- i uścisnęli sobie dłonie.
Przeszli przez wrota prowadzące do piekła. Istnego piekła.
Trener jak nigdy, a może jak zawsze w ostatnim czasie krzyczał to na wszystkich to na pojedynczych zawodników. Tym razem pod jego ostrzałem był Olieg  Achrem. Trener Kowal wrzeszczał do ucha chłopakowi:
-Czy to takie trudne dla Ciebie żeby piłkę prosto odbić?!
Chłopak zaprzeczył kręcąc głową. Bez dalszej dyskusji powrócił do przerwanego ćwiczenia. I w tedy Kowal zauważył nowo przybyłych.
- O i są moi ulubieńcy! Czy was już zasady nie obowiązują? Gdzie się plątacie jak jest trening? Zaraz Wam wynagrodzę spóźnianie się. A na początek 20 karnych kółek. 
Bez słowa sprzeciwu ruszyli przed siebie. Pot i krew lała się na treningu. Przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. 
Po ponad dwóch godzinach morderczego wysiłku trener był łaskaw puścić chłopaków do domów. Wychodząc z hali wyglądali jakby ruski czołg ich przejechał. Będąc w szatni nie mieli sił na pogaduchy a co dopiero na żarty. Każdy w milczeniu poszedł w swoją stronę.
Jak zawsze ostatni z szatni wychodził Ignaczak a za nim wlókł się Penchev.
- Rozmowa aktualna?- zapytał, chcąc się upewnić.
Igła pokiwał głową na znak zgody. Wyszli z budynku i wsiedli do samochodu libero.
Przy akompaniamencie radia jechali do domu przyjmującego.  Igła zaparkował pod blokiem i udali się do mieszkania. 
- Napijesz się czegoś?- zapytał kulturalnie swojego gościa Penchev, kiedy ściągnęli buty i weszli do salonu.
-Aż tak źle jest, że na trzeźwo tego nie ogarnę?- zażartował Igła, lecz mina kumpla szybko dała mu odpowiedź. Lepiej nie igrać z ogniem. - Dobra ja już nic nie mówię. I nie chcę nic do picia.
Chłopaki usiedli w salonie na kanapie.
-No to ten…- i popłynęła opowieść o tym wszystkim co się wydarzyło. Igła słuchał z uwagą każdego wypowiadanego słowa.  
- Jedyne co mogę Ci poradzić to pogadaj z nią. Jeszcze tak naprawdę to nic się nie wydarzyło. Ledwo się znacie. Ewidentnie ciągnie Cię do niej, tylko tu potrzeba czasu i pracy nad relacją.  Antek nie jest winy, że jest na tym świecie. Z resztą wydaje mi się, że Cię polubił, i ty go też. Więcej wiary.
- Dzięki. Przemyślę sobie Twoje słowa.
- Pamiętaj, że na każdego z drużyny zawsze możesz liczyć.
- Będę o tym pamiętać.
-No to ja już spadam, bo się żonka zacznie o mnie martwić.
- W takim razie nie trzymam Cię już dłużej. Dzięki jeszcze raz za rozmowę.
- Nie ma za co. I do jutra.

Igła opuścił mieszkanie, a Nikolay został sam ze swoimi myślami i porządkiem do zrobienia, który wcześniej obiecał sobie. 
---------------------
Jak zauważyliście rozdział pisany z perspektywy Nikolaya. W sumie to nie wiem, co mam o nim napisać, bo nie jest zły, ale zawsze mógł by być lepszy...
Komentujcie!!
Dziękuję za 30 łapek na fb !
Ci, których jeszcze nie ma to zpraszam! Klik
Nowy rodział za tydzień 16.05
Ps. A i matura nie była taka straszna jak rok temu :)

Marcyśka

piątek, 1 maja 2015

6

Nie minęła nawet chwila, a do pomieszczenia weszła pielęgniarka z wysokim brunetem. Chłopak w rękach trzymał kwiaty.
- Pani Julio, ma pani gościa.
Dziewczyna nie spiesznie wstała z miejsca i obróciła się w kierunku przybyłych. Gdy ujrzała swojego gościa zamarła z przerażenia. Koga jak kogo, ale jego się nie spodziewała. Chłopak niewiele się zmienił od ostatniego razu. Może trochę zmężniał i na jego twarzy pojawiło się kilka zmarszczek. Oczy dalej błyszczały niebieskim blaskiem. Te oczy, w które tak kochała się wpatrywać. Był ubrany w jasne jeansy, biały podkoszulek z nadrukiem i czarną kurtkę, na nogach miał czarne adidasy. Odruchowo przeczesał swoją dłonią kosmyki włosów, które pozostawały w nieładzie.  
Antoni na chwilę się obrócił, spojrzał na przybyłych ale, że nie poznał, wrócił do oglądania spotkania.
- Dziękuję pani Jolu. – dziewczyna wdzięcznie uśmiechnęła się do kobiety , a ta odwróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenia. – Co ty tu robisz? – Julia do końca nie była pewna czy chce poznać odpowiedź na to pytanie, ale w końcu je zadała.
- Cześć.- chłopak z gracją podszedł do dziewczyny i chciał ją na przywitanie pocałować w policzek, ale ta wyciągnęła ręce przed siebie i tym gestem go powstrzymała.- Długo się nie widzieliśmy. Dlatego będąc w okolicy postanowiłem Cię odszukać i odwiedzić.
- Twoje odwiedziny są zbyteczne. Świetnie sobie sama daje radę.
- Wiesz, od ostatniego razu dużo sobie przemyślałem i jestem w stanie Cię przygarnąć z powrotem. – uśmiechnął się zachęcająco chłopak.- A, te kwiaty są dla Ciebie.- wyciągnął dłoń przed siebie i próbował wręczyć dziewczynie bukiet, jednak ta stała z dłońmi zaplecionymi na piersi.
- Nie dziękuję. I o jakimkolwiek powrocie możesz zapomnieć. To skończyło się 3 lata temu. I to koniec tej rozmowy. Mam nadzieję, że się już więcej nie spotkamy.
- Oj maleńka. Za to ja jeszcze nie skończyłem. Na razie mówię Ci do zobaczenia. Cześć mały.- powiedział mężczyzna, ale chłopiec go kompletnie zignorował.
Dziewczyna opadła na fotel. W głowie miała tysiące myśli. Dzisiejszy dzień to najgorszy dzień w jej życiu. Zawsze była w stanie znaleźć jakieś rozwiązanie. A teraz nie wiedziała kompletnie nic. Chciała z kimś porozmawiać, ale w zasięgu nie było nikogo bliskiego. Samotność ją w tym momencie przytłoczyła swoim ciężarem.
Mecz dobiegł końca, rozpoczęła się dekoracja. Dziewczyna tępo patrzyła na obraz uśmiechniętych zawodników. Tak bardzo ich radość kontrastowała z jej stanem ducha. Serce niepohamowanie krwawiło i rozrywało pierś bólem. A tu obok dziecko, do którego trzeba się uśmiechnąć.
- Pani Julio, doktor chciałby się z panią widzieć.- Do pomieszczenia weszła ta sama co wcześniej pielęgniarka. 
- Dobrze, za raz przyjdziemy.- dziewczyna lekko się uśmiechnęła, a przybyła opuściła pokój.
- Chodź Antoni, mamusia musi porozmawiać z doktorem. – zabrała chłopca na ręce, wyłączyła telewizor.
- Ale mamo! – chłopiec próbował protestować.- Jeszcze się nie skończyło!
- Pan doktor nie może czekać. Za chwile pójdzie do innych ludzi ich badać. A teraz ma chwilkę, by ze mną porozmawiać.
Wyszli z sali i udali się do gabinetu lekarskiego. Lekarz wypisał odpowiednie leki Julce, zabronił dużego wysiłku fizycznego i przede wszystkim odpoczynek. Na to ostatnie Julka z trudem przystała, ponieważ nie chciała w pracy zostawiać samej szefowej. Dostała zwolnienie i mogła opuścić szpital.
Przebrała się z szpitalnej piżamy w swoje codzienne ciuchy. Pożegnała się z personelem szpitala i wyszła „na wolność”.
- Mamusiu głodny jestem.
- Tu niedaleko jest restauracja, pójdziemy tam zjeść obiad. Może być?
- Tak!
Zjedli obiad i wrócili do domu. Popołudnie upłynęło na wspólnym leniuchowaniu.
Julka przed snem jeszcze raz przeanalizowała wydarzenia minionego dnia.  Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. I to samie rozczarowania. Jutro jest nowy dzień. I z tą myślą zasnęła.

Dźwięk budzika postawił Julkę na nogi. Dziś nie musiała się spieszyć. Wykonała poranne czynności i zaprowadziła Antka do przedszkola.
Zaniosła zwolnienie lekarskie do pracy.  I po drodze udała się na cmentarz.
Przed cmentarzem kupiła znicz i zapałki. Wolnym krokiem mijała kolejne nagrobki, by znaleźć ten właściwy. Czarny marmurowy grób skrywał jej rodziców. Na płycie widniały zdjęcia ich uśmiechniętych twarzy. Tak ich właśnie zapamiętała. Wiecznie pogodni ludzie. Przeczytała po raz enty dobrze jej znany napis na grobie-  „Jan i Barbara Murek zginęli śmiercią tragiczną 16.09.2013 roku.” Ten napis przypomina najgorszy dzień w życiu dziewczyny. To było tuż po jej urodzinach. Rodzice szczęśliwie wracali późnym wieczorem do domu, który był przecież tak niedaleko. Szli spacerkiem, kiedy jakiś pijany idiota potrącił ich na przejściu dla pieszych na czerwonym świetle. Śmierć właściwie nastąpiła od razu. Uderzenie rozpędzonego samochodu było tak silne, że ciała znalazły się kilka metrów od miejsca wypadku. Lekarze pogotowia bezradnie rozkładali ręce. A kierowca jak się później okazało popełnił samobójstwo.  
Odgarnęła  liście z płyty i zapaliła świeczkę.
- Mamo, powiedz mi co mam robić, jestem zagubiona. Paweł nie wiem po co wrócił. Boję się, że znów coś złego się przez niego stanie.  Antek chce mieć tatę, a ja nie wiem co robić… A Niko, ten uroczy sąsiad nawalił po całości. Antek go polubił, i ja w sumie też.  Mamo! Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Mamuś.. Tak bardzo tęsknie… Powiedz mi, czy ja naprawdę dużo chce od życia? Czy bycie zwyczajnie szczęśliwym to aż tak dużo? Mamuś…- szeptała dziewczyna i wycierała rękawem  płynące łzy. – Mamuś, tak bardzo mnie to wszystko przerasta. Brakuje mi Was….
Stała pochylona nad grobem kilka minut. Mijali ją ludzie obojętni na jej cierpienie.
W myślach zmówiła modlitwę i przeżegnała się. Odwróciła się na pięcie i spokojnym krokiem wyszła z cmentarza. Udała się do apteki po lekarstwa i do sklepu spożywczego po zakupy na obiad.
Weszła do klatki, udała się w kierunku wind. Przy maszynie ujrzała siatkarza, bardzo wolnym krokiem podeszła do niego, mając nadzieję, że jej nie zauważy. Tak się nie stało. Chłopak obrócił się i spojrzał na dziewczynę. Z jego twarzy nie dało się wyczytać żadnych emocji. Biła od niego obojętność.
- Cześć.- wymamrotał chłopak.
- Cześć- wyszeptała dziewczyna. Ani razu nie spojrzała na niego. Nie chciała, i bała się to zrobić.
- Jesteś na mnie zła?
- Ani trochę. – odpowiedziała sarkastycznie. Dusiła w sobie negatywne emocje względem Nikolaya.
- Postaraj się mnie zrozumieć. Przepraszam. – próbował nawiązać kontakt wzrokowy z dziewczyną, ale ta uparcie wpatrywała się w swoje buty. – Wsiadasz?- chłopak otworzył drzwi i czekał aż dziewczyna wykona jakiś ruch.
- Nie, pojadę następną. – odpowiedziała i podniosła wzrok na chłopaka. Popatrzyła mu w oczy i to był jej błąd. Zatopiła się w jego spojrzeniu. I to dało jakieś irracjonalne ukojenie.
- Jak chcesz.- odparł i zamknął drzwi. Wcisnął guzik swojego piętra i pojechał do domu.
Julia odczekała chwilę i przywołała windę. Zmęczona weszła do domu i pierwsze co zrobiła to położyła się na kanapie, by odpocząć i zebrać siły.

Po tym co się wydarzyło wczoraj  miał mętlik w głowie. Chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Chyba najbardziej podciął mu skrzydła trener. Na kolejnym treningu zjawił się przed czasem, bo chciał udowodnić, że potrafi. Chłopakom dopisywały humory, a on czuł się nieswojo. Od rozmowy w szpitalu z Julką nie mógł sobie znaleźć miejsca. Gryzły go wyrzuty sumienia. Za szybko odpuścił, i to wiedział na pewno. Miał szansę, ale ją bezpowrotnie stracił- tak mu się wydawało.
Kiedy ujrzał ją przy windzie jego serce mocniej zabiło. Ucieszył się, że ją widzi. Bał się jej reakcji na niego. Chciał jej jakoś to wytłumaczyć, ale stchórzył. Zwyczajnie w świeci stchórzył. Wszedł do domu i rzucił w kąt torbę, a ręką uderzył w ścianę, dając tym upust emocjom. Czuł się samotny. Pierwszy raz odkąd osiągnął pełnoletność i wyfrunął z domu zatęsknił za nim. Chciał z kimś pogadać. Problemem było to, że nie wiedział z kim.
Usiadł na kanapie w salonie i tempo patrzył w telewizor. Na ciemnym ekranie szukał rozwiązania swoich problemów. Przecież to takie proste- mówiło mu serce- idź do niej i z nią pogadaj, swoje odpokutujesz i będzie dobrze, a rozum- to nie ma sensu, za młody jesteś by wiązać się z dziewczyną, która ma dziecko nie wiadomo jakiego pochodzenia.
To bardziej skomplikowane i popieprzone niż się wydaje.   
 Wstał z miejsca i poszedł sobie ugotować obiad według zaleceń dietetyka. Zaczął kroić warzywa, kiedy poczuł przeszywający ból w palu wskazującym.
- Kurwa!- krzyknął, odrzucił nóż na bok, włożył palec do ust. Zdrową ręką otwierał wszystkie szafki w poszukiwaniu bandażu lub plastra. Zawinął niedbale skaleczoną kończynę i wrócił do dalszego gotowania posiłku. Na szczęście obyło się bez większych wypadków.
Przed włączonym telewizorem zjadł posiłek, a po nim udał się w popołudniową drzemkę.


To jest do dupy, wiem! Ale nic nie poradzę na to, że mam problem, by zabrać się do pisania...
No i się wyjaśniło, kto odwiedził Julkę w szpitalu :)
Powodzenia wszystkim maturzystom! Tak, ja sama postanowiłam jeszcze raz się z nią zmierzyć. :)
Ale na szczęście w okrojonej formie, bo tylko matma, polski, i biologia :D
Czytasz=Komentujesz=Motywujesz!!
Zapraszam na mój fb: https://www.facebook.com/marcyska02
Nowy rozdział za tydzień w sobotę 9.05. 

Marcyśka