Kiedy obydwoje weszli do mieszkania Antka i Juli, nie bardzo wiedzieli jak maja ze sobą rozmawiać. Niko próbował używać angielskiego, ale Antek kompletnie go nie rozumiał i na odwrót. Wymyślili, że będą nawzajem sobie pokazywać, co ten drugi chce od pierwszego. I tym sposobem ustalili, że Antek będzie spał u Nikolaya. Mężczyzna zabrał piżamę, kosmetyki, ubrania chłopca do siebie. Chłopiec zapakował kilka swoich zabawek, i opuścili dom.
Niko otworzył drzwi do swojego mieszkania i puścił przodem Antoniego. Chłopiec speszony, i trochę bojący się swojego sąsiada niepewnie rozglądał się po pomieszczeniach. Układ domu był podobny. Miał także 2 pokoje, kuchnie i łazienkę.
Na migi Niko wytłumaczył chłopcu, że będą spać razem w jego sypialni. Małemu się to trochę nie podobało, ponieważ odkąd jego pamięć sięga sypiał sam. Po negocjacjach zgodził się na propozycje Niko.
Panowie zjedli razem kolacje, na którą składały się płatki z mlekiem. Po skończonym posiłku Nikolay zabrał Antka do łazienki, aby mały mógł się wykąpać. Chłopak po chwili zrozumiał, że Antek jest za mały na branie samemu prysznica. Krępował go fakt, że musi chłopcu pomóc w tych intymnych czynnościach.
Zapomniał o tym, gdy zaczęli wspólną zabawę. Polegała ona na nazywaniu rożnych rzeczy. Antek mówił nazwę polską, a Nikolay jej angielski odpowiednik. I tak po kilkunastu minutach obydwoje umieli więcej.
Po kąpieli zmęczonego Antka Niko położył spać.
Oglądał jakiś polski serial, by w ten sposób uczuć się języka, jednak zaczął się zastanawiać jak ugryźć następne wspólne dni z chłopcem. Pluł sobie w brodę, za to że tak bez wcześniejszego zastanowienia zabrał chłopca do siebie. Dziwne wydawało mu się to, że nie ma żadnych dziadków, ani żadnej rodziny poza matką. Liczył na to, że dziewczyna szybko wyjdzie ze szpitala i tym samym jego życie wróci do normy.
Chciał o tym z kimś porozmawiać, ale żaden z jego kolegów czy to klubowych czy w Bułgarii nigdy nie było w podobnej sytuacji.
Zmęczony własnymi myślami poszedł wziąć szybki prysznic i położył się obok malca. Przykrył go szczelniej kołdrą i objął swoim długim ramieniem. Głowę schował w jego włosach, i zaciągnął się jego dziecinnym zapachem. Coś w nim samym powiedziało mu, że chciałby tak kiedyś leżeć w jednym łóżku ze swoją rodziną.
Jak co rano, o 7:30 pikanie budzika postawiło chłopaka na nogi. Zdezorientowany podniósł się z łóżka i rozejrzał się po pokoju przecierając oczy. Obok siebie ujrzał zwiniętego w kulkę Antka. To skutecznie odświeżyło mu pamięć. Przeciągnął się i wstał z łóżka.
Wyciągnął z szafy kilka ubrań i poszedł do łazienki. Wykonał poranną toaletę, ubrał się i poszedł do kuchni. Postawił wodę na herbatę i zaczął robić śniadanie sobie i chłopcu. Poszedł obudzić chłopca. Antek leżał na łóżku i cicho łkał.
Niko energicznym krokiem podszedł do niego i zabrał w swoje silne ramiona. Przytulił do siebie i próbował bezskutecznie uspokoić dziecko.
- Do mami!- bez przerwy powtarzał wystraszony Antek.
Po tym wyznaniu już wiedział co ma czynić Niko.
Trochę było mu to nie na rękę, ponieważ groziło to spóźnieniem się na trening a co za tym idzie potwornym gniewem trenera i śmiechem chłopaków.
Zabrał chłopca do łazienki i ubrał w rzeczy, które pierwsze wpadły mu do rąk. Były to spodnie dresowe, podkoszulek i bluza. Mały powoli się uspokajał, lecz dalej powtarzał swoją dziecięcą prośbę.
Zjedli razem śniadanie, a właściwie to Niko zjadł wszystko to co dla siebie przygotował, ponieważ chłopiec nie chciał nic jeść. Nikolayowi udało mu się wymusić na chłopcu 2 kęsy kanapki i szklankę herbaty.
Nikolay spakował swoją torbę treningową i napisał SMS do Krzyśka: "Spóźnię się na trening, przeproś trenera." W odpowiedzi dostał krótkie "Ok".
Ubrali buty i kurtki. Niko zamknął mieszkanie i tęsknie spojrzał na drzwi swojej sąsiadki. Z ciężkim sercem poszedł za chłopcem, który pobiegł do windy. Wsiedli do niej i zjechali na zerowe piętro. Wysiedli i udali się na parking. Bułgar wsadził Antka do samochodu, zapiął go pasem i pojechali pod szpital.
Po kilkunastu minutach odnaleźli Julkę, która jadła śniadanie.
Na widok swojej matki Antek wyrwał się Niko i nie bacząc na protesty pielęgniarki pobiegł do swojej mamy.
Kiedy ta go ujrzała uśmiechnęła się promiennie do dziecka, i pomogła mu wejść na szpitalne łóżko, aby go przytulić. To była ich pierwsza noc, którą spędzili osobno od narodzin chłopca.
- Mami! Mami! Mami!- w kółko powtarzał przez łzy chłopiec. Dziewczyna trzymała go w swoich objęciach, tak mocno, jakby się bała że chłopiec zniknie za chwile.
- Jestem przy Tobie kochanie. - wyszeptała w jego włosy.
Nikolay stał w progu drzwi, bojąc się, że za chwile dostanie reprymendę, za to że coś zawalił.
- Proszę przyjdź tutaj.- z myślenia Nikolaya wyrwał głos Julii. Chłopak niechętnie podszedł do łóżka dziewczyny. Stał niby blisko niej, ale nadal zachowując bezpieczną odległość.
- Tak?- zadał pytanie, pobladł na twarzy, a jego serce zamarło na chwilę, jakby strach je dusił.
- Dziękuję.... A teraz proszę zawieź Antka do przedszkola.- ze spokojem rzekła dziewczyna.
- Ale za co? Ale... - kompletnie nie rozumiał tej sytuacji.- Zawiozę.
- Jeszcze raz ci dziękuje. Antek się trochę przestraszył, ale teraz jest już wszystko w porządku.
- Nie ma za co. Tak myślałem, dlatego go do Ciebie przywiozłem. Trochę się spieszę na trening, a właściwie to jestem już spóźniony- i aby dodać mocy swoim słowom spojrzał na zegarek- i czy możemy już jechać?
- Tak, tak. Antoś, Nikolay zawiezie Cię teraz do przedszkola, a później przywiezie do mnie tutaj.- dziewczyna trzymając w ramionach synka tłumaczyła mu całą sytuację.
- Dobrze mami. Kocham Cię.- ostatni raz wtulił się w ramiona dziewczyny i złożył na jej policzku delikatny pocałunek.
- Ja Ciebie też. Bądź grzeczny.
Chłopiec zeskoczył z łóżka i podał swoją rączkę siatkarzowi. W progu drzwi ostatni raz obrócił się przez ramię i pomachał na do widzenia swojej matce.
Wyszli ze szpitala i wsiedli do samochodu. Podjechali pod przedszkole Antka. Wysiedli z samochodu, i weszli do budynku. Antek podbiegł do swojej półki, gdzie były jego kapcie na zmianę. Niko podszedł do niego i pomógł mu się rozebrać i zmienić buty. Kiedy chłopiec był przebrany i gotowy do pójścia na swoją salę, podeszła do nich jedna z pań opiekunek.
- Dzień dobry. Kim pan jest, że przyprowadza Antoniego do przedszkola?- zapytała go, a on zdezorientowanym wzrokiem popatrzył na Antka.
-To prawie mój tata.- odpowiedział pewny siebie chłopiec.
- A pan nie umie mówić?- zapytała kobieta i podniosła brew do góry.
- Nic nie rozumiem. Nie znam jeszcze dobrze polskiego- wyjaśnił jej po angielsku.
Kobieta ponowiła swoje pytanie, tym razem po angielsku.
-Kim pan jest dla chłopca?
- Przyjacielem rodziny. Jego matka leży w szpitalu i się nim obecnie zajmuję.- pokrótce wyjaśnił mężczyzna.
- Czyli teraz pan będzie przyprowadzał i odbierał chłopca?
- Tak.
- A ma pan jakieś zezwolenie piśmienne od pani Julii?
- Że co?- ze zdziwienia chłopakowi o mało co nie wypadły oczy. Szybko chwycił swój telefon i chciał zadzwonić do dziewczyny, lecz się zorientował, że nie ma do niej numeru.
- Takie mamy procedury. Nie jest pan ojcem chłopca, widzę pana po raz pierwszy na oczy. Przepisy mi na to nie pozwalają.
- Ja pieprze… Za chwilę tu wrócimy.
Ubrał chłopcu kurtkę, zabrał na ręce i wsadził do samochodu. Pojechał z powrotem do szpitala, aby załatwić od Julii zgodę.
Gdy weszli do budynku, nie znaleźli Juli w Sali, gdzie była jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Chodził i pytał każdej napotkanej pielęgniarki o dziewczynę, ale każda bezradnie rozkładała ręce.
Usiedli z chłopcem na jednej z ławek i zastanawiali się co dalej. Niko wyciągnął swój telefon z kieszeni i zobaczył 3 połączenia nieodebrane od trenera. Świetnie!- pomyślał.- jeszcze mi tego brakuje. Cudowny dzień!- cały kipiał ze złości.
-Co robimy?- zapytał malec.
-Nie wiem.
- Chodź, poszukamy mami, ona będzie wiedzieć co robić.
Chłopiec zszedł z ławki i pociągnął za rękę Niko. Poszli jeszcze raz do recepcji.
- Przepraszam, gdzie znajdę Julię Murek.- zapytał Niko kobietę, ubraną w biły fartuch, i blond włosami związanymi w kucyk.
- Już sprawdzam.- pokilkała coś w komputerze, zmarszczyła nos- jest w sali 156. Ale obecnie ma badania.
-Dziękuję.
Po kilkunastu minutach panowie znaleźli Julię, która była wieziona z powrotem do swojego szpitalnego łóżka.
Weszli za pielęgniarką do pomieszczenia. Dziewczyna położyła się na łóżku, a pielęgniarka podpięła jej kroplówkę.
- Cześć, co tu robicie?- zapytała zaskoczona Julia na widok Nikolaya i Antka.
- Przyjechaliśmy po zaświadczenie, że mogę przyprowadzać i odbierać Twojego syna z przedszkola.
- Wybacz, wyleciało mi to z głowy.
- Ehhh. No nie ważne. Napisz mi to, i się zmywamy.
- A masz kartkę i długopis?
- Kurde no, nie!
- Nie przeklinaj przy dziecku!- upomniała chłopaka dziewczyna.
- Idę załatwić.
Nikolay pobiegł do recepcji, po kartkę i długopis. Kobieta była na tyle miła, że mu pożyczyła.
Wpadł z powrotem do Sali Julii. Zastał niemalże sielankowy obraz. Chłopiec siedział na kolanach matki i grali razem w łapki.
- Proszę, pisz szybko, i naprawdę musimy lecieć.
- Spokojnie.- dziewczyna zabrała od Nikolaya kartkę i niespiesznie zaczęła pisać zgodę. Niecierpliwy Niko przeskakiwał z jednej nogi na drugą. Po chwili dziewczyna oddała mu gotową zgodę. On niemalże wyrwał jej kartkę z rąk. Przełożył Antka przez ramię i biegł z nim przez cały szpital. Oddał recepcjonistce długopis. Włożył Antka do samochodu, i pojechali jeszcze raz do przedszkola.
Wpadł jak burza do budynku. Dał kobiecie zgodę do rąk i już Antek miał iść na swoje zajęcia, gdy usłyszeli.
- Przepraszam Was, ale o tej porze już nie przyjmujemy dzieci.
- Co? Ale dlaczego?
- Takie procedury. Niestety, ale przepisów nie da się przeskoczyć. Trzeba się do ich po prostu dostosować. I kto jak kto, ale pan jako siatkarz powinien to wiedzieć.
- A w drodze wyjaśnienia. Czy jutro będę mógł chłopca przyprowadzić?
- Tak, ale proszę to zrobić przed 9 rano.
- Do widzenia.- powiedział sucho Nikolay, a cały w środku się gotował. Myślał, że jedną sprawę ma już z głowy, ale tak nie było.
- Do widzenia, proszę pana.
Przebrał chłopcu buty, założył kurtkę i wyszli z budynku. Wsiedli do samochodu i pojechali na Podpromie.
Zaparkował koło hali, wyciągnął torbę z bagażnika, zabrał chłopca i poszli na spotkanie z nieuniknionym gniewem trenera Kowala.
--------------
Witam wszystkich !
Początek taki se, ale reszta chyba całkiem ok :)
Kto czyta ten komentuje! :p
Nowy rozdział w sobotę 25.04
Zapraszam na moja stronę na fb:
Marcyśka
Tyle przygód a to dopiero pierwszy dzień chłopaków ze sobą xD czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na następne. Bardzo fajne, śmieszne :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńHaha, Niko musiał zasuwać przez miasto milion razy xD
Pozdrawiam i czekam na następny :****
O matko. Współczuje Niko. Istna masakra. A ta babka w przedszkolu to mnie wkrzyła -.-
OdpowiedzUsuńCzekam na następny mam nadzieje, że nie bedzie aż tyle przygód ;)
Pozdrawiam ;**
NO nieźle...pierwszy dzień Antka pod opieką Niko, a tyle się dzieje xD Ta kobieta chyba naprawdę się nudzi...albo chce mieć łatwiejszą pracę z mniejszą ilością podopiecznych...bądź co bądź to i tak mnie zdenerwowała.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Niko pomimo nie najlepszego początku poradzi sobie z opieką nad chłopcem ;)
Pozdrawiam ;**
Zapraszam Cię serdecznie na 10 u mnie ;D
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/04/rozdzia-10-ile-jeszcze-bedziesz.html#comments
Hehe genialny rozdział, bardzo mi się podoba. Mam nadzieję że Nico sobie poradzi i że podszkoli się w języku polskim. Może wybiegam trochę do przodu ale mam nadzieję, że Nico i Julka stworzą wspaniałą rodzinę dla Antka. :D
OdpowiedzUsuńI zapraszam na mojego bloga :*
http://kurekijustyna.blogspot.com
Suuper! <3 Dawaj kolejny i to szybko, czekam :*
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam na nowe opowiadanie. Bohaterem jest Kacper Piechocki :*
http://milosc-i-siatkowka.blogspot.com/
Buziaki!
Jejuśku... Komentuję to pierwszy raz, za co bardzo przepraszam, bo bloga czytam od początku ;)
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaję, że po wyjściu Julki ze szpitala, relacje dziewczyny z Nico ulegną znaczącej zmianie. I to na lepsze :)
Rozdział jak zwykle świetny ^^
Ta babka w przedszkolu trochę przesadziła. Wie jaka jest sytuacja, to każe jechać po zgodę, a gdy Niko otrzymuję tą zgodę to nie chce wpuścić Antka, bo procedury jej na to nie pozwalają. Nie wiem co bym zrobiła na miejscu siatkarza -.-
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;***
Ps Jeśli masz ochotę, to zapraszam do mnie :
http://ironiaa-losu.blogspot.com
Jako że Klaudia ma tymczasowy zastój i nie ma jak dodać komentarz, to komentuje w jej imieniu:
OdpowiedzUsuńBOSKI! <3
KOCHAM, BARDZO, BARDZO!
Życzę weny i pozdrawiam :*
Zapraszam do siebie na na pozór spokojną 12 xD
OdpowiedzUsuńhttp://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**