Spóźniona biegłam do przeszkola odebrać mojego syna- Antka. Musiałam zostać dłużej w pracy, przez to malec zostanie odebrany jako ostatni. Niestety takie są uroki wychowywania dziecka bez wsparcia kogokolwiek. Bardzo często miałam problem, aby znaleść kogoś do opieki, gdy malec był chory, a ja nie mogłam wziąć wolnego w pracy. Pracowałam jako kelnerka w kawiarni "Love Caffè". Prowadziła ją moja koleżanka z czasów liceum. Bardzo mi pomogła dając tą pracę.
Dotarłam do przedszkola. Weszłam do budynku, choć będąc na korytarzu od razu zaatakowala mnie jedna z opiekunek.
- Dzień dobry. To już kolejna taka sytuacja, gdzie pani odbiera dziecko o tak późnej porze. Jeśli sobie pani nie daje rady z wychowaniem chłopca, gotowa jestem poruszyć odpowiednie służby, by zainterweniowały w pańskiej sprawie. To oczywiście ze względu na dobro Antka.
- Gdyby pani chodziło o dobro Antka, nie wtrącałaby pani nosa w nie swoje sprawy.
- Proszę, się tak do mnie nie zwracać.
- To proszę zawołać moje dziecko.
Z wielkim oburzeniem odwróciła się i poszła po mojego synka.
- Mami! Mami!
- Cześć kochanie! Dasz buzi mami?
- Tak!- chłopiec dał mi buziaka. Był 3 letnim brzdącem, z wielkimi czekoladowymi oczami. Gdy się uśmiechał w jego policzkach powstawały dołki. Zawsze był radosny.
- Fajnie było dziś w przedszkolu?
- Tak! A pójdziemy do parku?- spytał i zrobił tą swoją urocza minkę, po której zawsze było mu trudno odmówić.
- Jasne, że tak.
Ubrałam mu kurtkę, i czapkę. Był środek września. Było względnie ciepło. Wyszliśmy z budynku, i udaliśmy się w kierunku parku.
- Mami, kocham Cię!
- Ja też Cię kocham! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie. Od początku nie mieliśmy łatwo, ale mieliśmy siebie i to nam wystarczało.
Gdy dotarliśmy do parku chłopiec pobiegł w kierunku swoich ulubionych zabawek. To wychodził do domku i zjeżdżał na zjeżdżalni, to bawił się pożyczonymi zabawkami innych dzieci. Ja siedziałam na ławce i cały czas go obserwowałam. Zawsze potrafił sam się sobą zająć.
- Mami!- biegł w moja stronę.- pohuśtaj mnie!
- Chodźmy.
Wstałam z swojego miejsca i poszliśmy w kierunku huśtawek.
- Huśtamy się razem, czy sam siadasz?
- Razem!
Usiadłam na huśtawce, wzięłam Antka na swoje kolana. Trzymałam jedna ręką chłopca, a drugą łańcuch huśtawki.
- Lecimy wysoko jak samolot! - stwierdził.
- Tak kochanie! Do nieba wysoko, wysoko!
- Bedziemy ptaki gonić na niebie!
- Albo one nas.
- I miniemy motylki na łące.
- I pewnie żabki w stawie.
- I może tatusia zobaczę. Bo wiesz Mami, ja bym chciał poznać tatę.
Jego wypowiedź rozbiła moje serce na tysiąc kawałków. Co ja mam mu powiedzieć? Na prawdę jest za mały, a kłamać nie potrafię.
- Kiedyś na pewno go poznasz.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. A może koniec zabawy na dziś? Pójdziemy zobaczyć kaczuszki, czy pływają w stawie? A później pójdziemy do domu?
- Tak!
Zsiedliśmy z huśtawki i alejkami poszliśmy nad staw, który był z boku parku. Właściwie to było starorzecze rzeki, która płynęła kilka metrów dalej.
- O, nie ma kaczuszek, gdzieś się schowały.- powiedział i zrobił smutną minę.
- Chyba poszły spać. My też musimy wrócić do domku.
- Tak.
Zawrociliśmy, idąc ten park skracaliśmy drogę do domu.
- Nogi mnie bolą. - pożalił się Antek.
- Chodź na ręce.
Wzięłam chłopca i szliśmy dalej. Po 15 minutach staliśmy przed naszym blokiem. Podałam chłopcu klucze, żeby otworzył drzwi przykładając plastikowy klucz do czytnika.
Weszliśmy do klatki, a chłopiec pobiegł do windy, naciskając przycisk, aby zjechała do nas.
Czekaliśmy aż sąsiedzi wysiądą. Weszliśmy, kiedy Antek miał naciskać przycisk naszego piętra wpadł do nas wysoki chłopak z wielką torbą przewieszoną przez ramię.
- Wy też na 5 piętro? - spytał po angielsku.
- Tak.
- To witam nowych sąsiadów.
-Good morning!- wtrącił Antek.
- Hi.- powiedział do niego chłopak. - Jak się masz?- zapytał go, a chłopiec zdezorientowany popatrzył na mnie.
- Dobrze.- odpowiedziałam za niego.
Dotarliśmy na nasze piętro, i gdy wysiedliśmy z windy, każde z nas udało się w kierunku swojego mieszkania. Kątem oka próbowałam mu się przyglądnąć. Przypominał mi kogoś, lecz nie byłam pewna, a nie chciałam go o nic pytać, żeby nie wyjsć na wścibską.
- Antoś buty trzeba ściągnąć! - krzyknęłam za chłopcem, który gdy wszedł do mieszkania pobiegł w kierunku swojego pokoju. Zawrócił, i próbował walczyć z sznurowadłami.
- Mami, pomóż mi!
Pomogłam mu rozwiązać sznurowadła. Ściągnęłam mu kurtkę i czapkę. Sama ściągnęłam odzież wierzchnia.
- Chodź umyć ręce.
Poszliśmy do łazienki. Wzięłam chłopca na ręce i umyliśmy wspólnie dłonie.
- Zjesz zupę na kolacje?
- Tak. A jaka to zupa?
- Kalafiorowa. Twoja ulubiona.
- Tak, poproszę mami.
Chłopiec poszedł się bawić do swojego pokoju. Nalałam mu i sobie zupy na talerz. Wstawiłam to wszystko do mikrofali. Po chwili danie było ciepłe i gotowe do spożycia.
- Antoś! Chodź jeść!
Po chwili chłopiec przybiegł z autkiem w ręce. Posadziłam go na krześle. Zaczęłam go karmić, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
Wstałam od stołu, i poszłam sprawdzić kto to. Po drugiej stronie stał mój nowy sąsiad.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale cukier mi się skończył, i mógłbym pożyczyć się szklanki cukru?- wyciągnął w moja stronę puste naczynie.
- Oczywiście. - poszłam nasypać mu cukru do szklanki. A Antek korzystając z okazji poszedł do sąsiada i zaczął prowadzić z nim konwersację, której się z uwagą przysłuchiwałam.
- Hi. Im Antek.- powiedział mój syn. W przedszkolu miał lekcje z angielskiego, ale że tak dobrze zna ten język, to nie wiedzialam.
- Hi. Im Nikolay.
No tak! To ten nowy Resoviak, który w tym sezonie ma wspomóc zespół w drodze na szczyt plus ligi.
Chłopcy próbowali coś ze sobą rozmawiać, jednak słabo mi to szło.
Pełne naczynie cukru oddałam w ręce siatkarza.
- Dziękuję. Oddam Ci w najbliższym czasie.- zabrał naczynie z moich rąk, i przypadkiem musnął swoją dłonią o moją, a ja poczułam przyjemne dreszcze, które przy tym dotyku przebiegły między nami.
- Nie musisz. To nic wielkiego.- spojrzałam mu w oczy, i utonęłam w nich, pochłonęła mnie płynna czekolada zamknięta w jego teńczówkach.
- Ale będę miał przez to powód by z tobą się zobaczyć.- odpowiedział pewny siebie i łobuzersko się uśmiechnął.
- Myślę, że i tak się będziemy widywać.- uśmiechnęłam się nieśmiało do chłopaka, nie mogąc dalej oderwać od jego oczu wzroku.
- To ja już nie przeszkadzam. Miłego wieczoru. A i zapomniałbym, mam na imię Nikolay Penchev.- powiedział to, a ja poczułam dziwne ukłucie w sercu. Tak jakbyśmy się rozstawali na zawsze, a nie na jakiś bliżej nie określony czas.
- Miło mi, Julia Murek. - podałam rękę chłopakowi, on ją chwycił i obrócił tak by mógł pocałować wierzch dłoni. Stałam i jedyne co mogłam to patrzeć i czuć. Na to wszystko w moim sercu wystrzeliły fajerwerki szczęścia. Jego ciepłe usta na mojej dłoni, to coś czego nie da się opisać. Niesamowite doznanie.
- Jeszcze raz dzięki. I do zobaczenia. - puścił oczko i poszedł do siebie.
- Do zobaczenia.
Zamknęłam drzwi, i z synem wróciłam do przerwanej czynności. Po posiłku poszliśmy się pobawić. Kiedy chłopiec był zmęczony sam domagał się kąpieli. Umyłam go, ubrałam w piżamę. Na dobranoc poczytaliśmy bajkę. W bidonie dostał sok, i poszedł spać.
Miałam czas na wieczorne porządki. Mieliśmy tylko dwa pokoje, co bylo wystarczające dla nas. Mój pokój a zarazem salon, i mały pokój chłopca, gdzie miał swoje królestwo zabawek. Do tego kuchnia i łazienka.
Umyłam naczynia, włączyłam pranie. Oddałam się filmowi, który akurat leciał w telewizji. Za dwa tygodnie rozpocznie się Plus Liga. Ten sezon, po raz pierwszy będę wraz z Antkiem śledzić z trybun hali na Podpromiu. Wcześniej mecze oglądaliśmy w telewizji. Poza bajkami, było to jedyne co przyciągało uwagę chłopca w telewizji.
Po 23 położyłam się spać. Śnił mi sie wielki dom, a w nim ja, Antek, jakieś dziecko i dziwne, ale Nikolay.
Przecież to mie możliwe. Nikt nie był tak ważny dla mnie jak Paweł, nasza relacja była budowana latami, a tu w jednej chwili, kilka drobnych gestów ze strony Nikolaya, a moje serce warjuje, niebezpiecznie szaleje.
----------------------
Oto jedynaczka dla Was! Mam nadzieję, że Wam się spodoba i, że nie jest tragiczna :)
Rozdziały bedą dodawane co sobotę/ piątek ;)
Zachęcam wszystkich do komentowania!
I na moją stronę na fb:
Ps. No to #goSkra czy #goSovia? ^^
Marcyśka
Oczywiście że #goSkra a co do rozdziału jest świetny i jest tam Niko (niech jej zwróci w glowie)
OdpowiedzUsuń#goSkra
#goSkra
#goSkra
#goSkra
#goSkra
Tylko Sovia <3 zaczyna się świetnie mam nadzieję że dalej pojawi się więcej Resoviaków #goSovia
OdpowiedzUsuńNonono co tu się dzieje xD Widać, że Nikolay szybko działa, a ta szklanka cukru na bank była tylko pretekstem. xD
OdpowiedzUsuńJejku, ale ten Antoś słodki *.*
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny ;*
Oo! Niko! *.* W końcu jakieś opowiadanie o Bułgarze! <3
OdpowiedzUsuńKocham kocham! :D
Ale Antoś słodziutki *.*
Pozdrawiam i czekam na kolejny, życząc przy okazji weny :)